poniedziałek, 31 października 2016

Skąd Ty jesteś, Marta?

                Zakładam kurtkę, buty i wychodzę z domu. Kieruję się na wschód, w stronę Radomia. Mijam kolejne domy, kolejne drzewa i przystanki. Po prawej- pomnik Tadeusza Kościuszki. Cały pomazany i zniszczony. Nikt się nim nie przejmuje, każdy już dawno zapomniał. Teraz służy tylko do wyrażania uczuć przez młodzież. Oczywiście do polskiej policji. 
                Kolejna jest aleja 600-lecia, po lewej stronie. Ławki, na których często siedziałam ze znajomymi, są puste. Chodnikiem nie idzie ani jedna osoba. Wszyscy siedzą w domach, oglądają telewizję czy sprawdzają instagrama. Przy deptaku znajduje się siedem potężnych głazów z niewielkimi tabliczkami informacyjnymi. Każdy kamień to jeden wiek i na każdym zapisane jest ważne wydarzenie z istnienia Zakrzewa w porównaniu z historią Polski i świata. Czy młodzi ludzie to wiedzą? Czy zwracają uwagę na otaczające ich dorobki kultury?
                Na końcu alei jest kościół, który otacza niskie ogrodzenie. Dobrze, że jest niskie. Czasami przechodząc obok widzę jak osoby w moim wieku przeskakują ten płotek. Rodzice kazali iść do kościoła, to poszli. Powiedzieli, że zostaną na dworze- po 10 minutach uciekali na papierosa, którego gdzieś podkradli.
                Naprzeciwko kościoła jest dworek. Teraz już własność prywatna. Szkoda. Dawniej mieszkała tu rodzina właściciela wsi- rodziny Zakrzewskich herbu Lewart. Uwielbiam patrzeć na ten dom. Otoczony drzewami, duży i niski z pięknymi okiennicami. Czasami wyobrażam sobie, że tam mieszkam. Jakbym cofnęła się kilkaset lat wstecz.
W 1417 roku właścicielem Zakrzewa był Andrzej, a w 1440 roku Gustachy Dersław i Andrzej. Z biegiem czasu wieś posiadała rodzina Tynieckich, a później Podlodowskich z której pochodziła Dorota- żona Jana Kochanowskiego.
Idę dalej, prosto. Po lewo urząd gminy, dalej sklep spożywczy którego ekspedientki całe dnie spędzają na schodach paląc cienkiego papierosa i rozmawiając przez telefon. Dalej gminna biblioteka i kolejne cztery sklepy. Za przystankiem skręcam w prawo. ,,Rynek”. Tutaj jest zegar słoneczny, ławki i tyle. Zawsze w Boże Narodzenie stoi przepiękna, wielka choinka i jest kiermasz. Pyszny barszcz, ciepła herbata i wspólne śpiewanie. Podobno. Nigdy nie byłam, jakoś mnie nie ciągnie.
Niewielka miejscowość ze słabo zachowanym rysem historycznym. Każdy się zna i wie o sobie wszystko. Nawet jeśli często to nieprawda. Ale lubię tu mieszkać. Panuje swego rodzaju ciekawy klimat.

           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz